Bez kategorii

  • Bez kategorii

    SMED

    Do napisania tego artykułu skłoniło mnie pewne prawdziwe wydarzenie, które miało miejsce w roku 2012 w Warszawie w pewnej firmie farmaceutycznej, gdzie mieliśmy zająć się maszyną blistrującą, która pakuje tabletki do blistrów a blistry do opakowań pojedynczych. W trakcie warsztatów SMED padło pewne zdanie, które teraz można przytaczać jako anegdotę a wypowiedział je początkujący specjalista Lean.

     

    Co to jest SMED? 

     

    SMED – Single Minute Exchange of Die, a właściwie lepsze było by Single Digits Exchange of Die, czyli przezbrajanie w czasie pojedynczych minut.

     

    Zamiast kłócić się, czy powinny to być pojedyncze minuty, czy raczej minuta, należy przyjąć, że SMED to proces ciągłego doskonalenia w zakresie czasu przezbrajania. Praktyka pokazuje, że w przypadku procesów, które nie były poddawane warsztatom SMED, można liczyć na skrócenie czasu przezbrojenia o co najmniej 30%, nie rzadko jest to nawet powyżej 50%.

     

    Etapy SMED wg Shingeo Shingo:

     

    1.Podział czynności na zewnętrzne i wewnętrzne.

    2.Transformacja wybranych czynności wewnętrznych w czynności zewnętrzne.

    3.Ciągła poprawa wszystkich czynności potrzebnych do przeprowadzenia przezbrojenia.

     

    Czas przezbrojenia traktowano w przeszłości jako niewiadomą lub stałą, podczas gdy może być: kontrolowany, mierzony, zarządzany i poprawiany. Do punktu 1. dodałby od siebie – usuwanie czynności niepotrzebnych.

     

    Wrócę natomiast do anegdoty. Wówczas w Warszawie padło zdanie: „U nas przezbrojenie nie trawa długo, tylko te ustawianie zajmuje dużo czasu”.

     

    No dobrze co w tym śmiesznego? Tu trzeba by wrócić do definicji czasu przezbrojenia. Czas przezbrojenia to czas jaki upływa pomiędzy ukończeniem ostatniej sztuki poprzedniego lotu (przed przezbrojeniem) a ukończeniem pierwszej prawidłowej sztuki z nowego lotu (po przezbrojeniu). Rozjaśnijmy tę definicję przykładem. Jeżeli „przezbrajamy” coś w 20 minut a potem ustawienie zajmuje nam 40 min, to oczywiście przezbrojenie trwa 60 min. Pozostaje jeszcze kwestia prawidłowej sztuki. Można mówić o zakończeniu przezbrojenie tylko w wypadku produkcji części pozbawionych wad. Czas, w którym produkuje się wadliwe części powinien być wliczony do czasu ustawiania, który z kolei zaliczany jest do czasu przezbrojenia.

     

    Podział czynności na zewnętrzne i wewnętrzne.

    Czynności zewnętrzne to takie, które można wykonać podczas pracy maszyny, np. podstawienie nowych części produkcyjnych, powiadomienie techników. Czynności wewnętrzne z kolei wymagają wyłączenie maszyny z produkcji, np. wymiana formy, wymiana stempla itd. Co ważne to co obecnie jest czynnością wewnętrzną może w przyszłości stać się czynnością zewnętrzną. Dążymy do tego, aby jak najwięcej koniecznych czynności było czynnościami zewnętrznymi.

     

    Jak się zabrać do oceny czynności?

     

    Nieocenione byłoby nagranie (nagrania) wideo. Zasada jest taka: tyle nagrań wideo ile osób przezbrajających. Jeżeli nie można zrobić nagrania wideo, to przede wszystkim trzeba próbować przekonać pracowników do tego i wciągnąć ich w warsztat SMED. Jeżeli to się nie uda, to pozostaje mozolne robienie notatek, koniecznie z odniesieniami do czasu, np. 10:30 – start przezbrojenia, 10:32 – wyłączenie maszyny itd. Dokładność zapisu czasu zależy od czasu przezbrojenia. Im krótszy czas przezbrojenia, tym dokładniej musimy zapisać czas. Mając wideo nie przejmujemy się dokładnością, gdyż są programy, które pokazują nawet setne części sekundy.

     

    Jak ująć analizę danych?

     

    Można użyć Work Combination Sheet, Line Balance Sheet, diagram Gantta. Ja tu się nie będę czepiał. Niech każdy użyje co lubi, niech robi to w komputerze lub na arkuszu papieru. Do mnie najbardziej przemawia ujęcie w postaci wykresu Gantta jak na Rys. 1. Wersję komputerową lub papierową wybieram w zależności, od tego z jaką grupą pracuję lub (co się zdarzało) robię analizę w pojedynkę. Rys. 1 przedstawia przezbrojenie wykonane przez jedną osobę. W wierszach są poszczególne czynności. Oś pozioma jest osią czasu. Na niebiesko zaznaczono czynności zewnętrzne. Jednostka czasu to 1 min.

     

    Transformacja wybranych czynności wewnętrznych w czynności zewnętrzne.

    W tym kroku należy krytycznie podejść do każdej czynności wewnętrznej. Trzeba w przypadku każdej takiej czynności postawić następujące pytania:

    – Czy ta czynność może zostać zmieniona w czynność zewnętrzną?

    – Co musi się zmienić, żeby ta czynność stała się czynnością zewnętrzną?

     

    Bardzo możliwe, że spotkacie się z oporem, ze stwierdzeniem, że przecież zawsze tak było. W takiej dyskusji nieocenione byłyby przykłady innych przezbrojeń z niestandardowymi rozwiązaniami. Bardzo pomocne może być prowadzenie dyskusji w postaci burzy mózgów, aby wygenerować nieszablonowe sposoby transformacji czynności wewnętrznych w zewnętrzne.

     

    Przykład: załóżmy, że przezbrajamy formę w maszynie pakującej np. żółty ser. Rozgrzana forma powoduje, że folia dolna przybiera kształt tejże formy i do tak ukształtowanej foli można pakować już ser, który następnie jest zamykany folią górną.

    – Rozgrzewanie formy to jaki rodzaj czynności? Zapewne będzie to czynność wewnętrzna, gdyż wkładamy formę do maszyny, podłączamy element grzewczy i czekamy aż się nagrzeje, czas mija a maszyna nie produkuje.

    – Jak zamienić tę czynność w czynność zewnętrzną? No przecież się nie da! A jakby tak trochę pogłówkować? Może podgrzać formę poza maszyną. W Formule 1 podgrzewa się opony przed założeniem, to czemu nie można tego zrobić z formą? Pozostaje jeszcze zadbać o bezpieczeństwo, żeby gorąca forma nie oparzyła pracownika, który ją wymienia. W ten oto prosty sposób możemy zaoszczędzić od kilku do kilkunastu minut.

     

    Ciągła poprawa wszystkich czynności potrzebnych do przeprowadzenia przezbrojenia.

    Jest wiele sposobów poprawiania czynności potrzebnych do przezbrajania. Stanowczo odradzam pośpiech, bo nie chodzi o to, żeby zrobić coś szybciej, ale trzeba by to zrobić sprytniej.

     

    Kilka elementów na które należy zwrócić uwagę:

    – Ile kluczy potrzeba do przezbrajania?

    – Ile czasu poświęcamy na szukanie właściwych kluczy i części? Może trzeba uporządkować magazyn części i wózki używane do przezbrojeń?

    – Czy można użyć mnijeszą liczbę kluczy, np. dzięki unifikacji złączy?

    – Czy można użyć złączy niewymagających kluczy?

    – Czy można użyć klucze z napędem mechanicznym?

     

    Czy zwróciliście uwagę, kto bierze udział w przezbrojeniu? Najczęściej można spotkać następujące sytuacje:

    1.Przezbrojenie wykonywane tylko przez techników (pracowników utrzymania ruchu).

    2.Rzadziej: przez techników i operatorów (czyli osoby pracujące na stanowisku, którego przezbrojenie dotyczy).

    3.Całkiem rzadko: tylko przez operatorów.

     

    W przypadku 1. bezpowrotnie tracimy zasób, którego nie da się odzyskać – czas. Operatorzy nie robią nic lub robią coś co nie zwiększa produktywności, np. wnikliwie się przyglądają, ale od tego nie dzieje się nic szybciej.

     

    Należy zrobić wszystko, aby zaangażować operatorów. Rozumiem. Zaraz ktoś powie, że przecież nie są przeszkoleni, że jest ryzyko wypadku itd. … A kto powiedział, że mają zrobić skomplikowane i ryzykowne operacje? Może mogliby zrobić w przyszłości? Mogą zacząć od prostych operacji, tj.:

    – podmiana części,

    – podmiana dokumentacji,

    – zamiana programu,

    – wyłączenie części maszyny itd.

     

    Co zyskujemy na krótszym czasie przezbrojenia?

    Co zrobić z czasem uzyskanym na skróceniu czasu przezbrojeń? Odpowiedź wydaje się oczywista – można zwiększyć produktywność, czyli więcej wyprodukować w tej samej jednostce czasu korzystając z tych samych zasobów. Można również znacząco rozszerzyć paletę produktów (więcej wariantów w tym samych czasie, np. w ciągu jednej zmiany) a to z kolei przyczyni się do zmniejszenia zapasów w toku. Z jednej strony można zmniejszyć loty produkcyjne a z drugiej zmniejszać bufory części związane w przezbrojeniami.

     

    Luźne przemyślenia

    Ja patrzę na czas w SMED jak Michał Anioł na swoje tworzywo rzeźbiarskie. Podobno Michał Anioł zapytany jak zrobił rzeźbę Dawida powiedział mniej więcej tak: „Wziąłem blok marmuru i usunąłem z niego niepotrzebne fragmenty”. Moim tworzywem jest czas. Biorę taki solidny blok czasu i usuwam niepotrzebne fragmenty. Część pozostawionych fragmentów czasami przesuwam w inne miejsce, tak żeby powstała efektywna kompozycja. Nie pomyliłem się, nie efektowna, czyli piękna, lecz efektywna, czyli optymalna z perspektywy czasu.

     

    Trochę było tych warsztatów SMED, ale najbardziej utkwiły mi w pamięci:

    – Maszyna blistrująca – ta z anegdoty.

    – Etykieciarka na linii napełniania butelek – mnóstwo zabawy, szukanie części itd.

    – 4-taktowy laserowy robot spawalniczy, gdzie ponad godzinne przezbrojenie udało się skrócić do około 30 min. Sukces przezbrojenia był ważny, żeby przekonać kilka osób do analitycznego podejścia i w ogóle do Lean.

    – Linia ekstruzji folii – przezbrajanie 6-metrowych walców potrzebnych do nadawania faktury. To było ważne przezbrojenie, gdyż młodszemu koledze, który dopiero zaczynał w Lean pokazałem, jak w praktyce wykorzystać wiedzę w dziedzinie SMED i tak z niego zrobiłem wierzącego w Lean.

     

    Każde przezbrojenie było z innej bajki, w innej branży, w różnych firmach a jednak udało się zastosować wszystko o czym mówił Shingeo Shingo i w każdy przypadku poprawa czasu przezbrojenia to było 30% lub więcej.

     

    Zachęcam do sprawdzenia swojej wiedzy w teście na temat SMED. Proszę nie przejmować się brakiem kompletu punktów, gdyż kilka pytań ewidentnie odnosi się do elementów mojego autorskiego szkolenia SMED oraz zawiera kilka neologizmów.

     

    PS

    Co byście powiedzieli na wydanie przeze mnie ebooka, który szerzej opisywałby tematykę SMED oraz zawierał kilka pełnych studiów przypadku z analizą SMED oraz zastosowanymi rozwiązaniami?

     

    Autor: Adam Cetera (LeanSigma.pl)

  • Bez kategorii

    Yamazumi

     

    Cześć, jestem Adam i od ponad 20 lat zajmuję się optymalizacją Procesów. Chciałbym za pomocą prawdziwej historii pokazać Wam, jak możecie wykorzystać narzędzie do balansowania linii, jakim jest Yamazumi Chart (zwany również inaczej Line Balance Chart). 

     

    Firma w której miałem przyjemność pracować miała fabryki na każdy kontynencie (poza Antarktydą i Australią). Dostałem kiedyś propozycję: w dalekim kraju (nazwy nie podaję, żeby nie wzbudzać emocji) jest fabryka a tam wkrótce na pewnej linii produkcyjnej nie będą w stanie zaspokoić oczekiwań klienta. Należy zwiększyć liczbę szt./godz z 40 do 60. Oni mają już pomysł, jak to zrobić, ale może mógłbyś pomóc?

     

    Skoro już wiedzą, jak to zrobić, to chyba nie jestem potrzeby? Na ale z drugiej strony w tym kraju jeszcze nie byłem. Czego nie robi się dla firmy ;-).

     

    Załóżmy, że za produkcję odpowiedzialny jest Johannes, za Continuous Improvement Thomas a szefem zakładu jest Raymond. Dostałem coś co było w mniemaniu Johannes studium przypadku. Mogę w skrócie to opisać następująco: „Na linii montażowej mamy 8 stanowisk, produkujemy maks. 40 szt./godz. Chcemy dołożyć stanowisko pomiędzy stacją 2 i 3”. Imponujące(!), a jak do tego doszliście?

    Kilka pytań sprawdzających w przypadku linii produkcyjnej:

    ·       – Czy znamy czasy operacji na każdej stacji?

    ·      –  Czy mamy podział operacji na VA i NVA?

    ·       – Jaka jest relacja czasów do T/T?

     

    Generalnie wystarczy pokazać jeden wykres – Line Balance Chart, aby móc odpowiedzieć na większość pytań. Tak się dobrze składa, gdyż przygotowałem dla Was Line Balance Chart do pobrania. Czasami zdarza się, że ktoś pokazuje taki wykres jak na Rys. 1 i mówi, że to LB chart. Można się kłócić o nazwy, ale ja nazywam to Analizą Wąskiego Gardła (Bottleneck Analisys), gdyż w zasadzie widzimy, tylko:

    – Sumaryczny czas operacji na stacjach.

    – Różnicę między czasami, w tym najdłuższy czas.

    – Czy mieścimy się w T/T?

    Muszę jeszcze wyjaśnić, dlaczego widzimy 2 linie poziome na Rys. 1. Pierwsza linia na poziomie 71 s, to T/T (Takt Time), druga to Target C/T (Target Cycle Time), która jest wyliczana na podstawie T/T i OEE (MU). C/T (Cycle Time) na każdej stacji (wysokość słupka na wykresie) powinien być mniejszy lub równy Target C/T.

     

    Zaproponowałem, że zrobię filmy na każdym stanowisku oraz zrobię analizę Line Balance (Yamazumi)? Spędziłem kilkanaście godzin na linii produkcyjnej. Zrobiłem kilkanaście filmów, które obejmowały wszystkie Stacje i jeżeli to było możliwe różnych operatorów na tych samych Stacjach. Nagrałem również operacje automatyczne, w tym wypadku stanowisko do testowania produktów (Stacja 7).

     

     

    2 dni później zaprosiłem Raymonda, Johannesa i Thomasa na prezentację mojej analizy (Rys. 2). Zanim pokazałem LB Chart zacząłem od filmu ze Stacji 1. Trwał ok 45 sek. Zadałem pytanie: jaki % czasu wypełniają czynności dodające wartości (Value Adding – VA)? Raymond odpowiedział pewnym głosem ok. 80%. Wiedziałem już, że mamy kolejny problem (pierwszy to ustalenia na czuja, że chcemy dodać nowe stanowisko pomiędzy Stacją 2 a Stacją 3). Jak to powiedzieć, żeby nikogo nie urazić? Powiedziałem: „Zobaczmy zatem do pliku LB i sprawdźmy poszczególne czynności”. Zrobiliśmy wspólną analizę operacji i sprawdziliśmy, czy mój podziałem na czynności dodające wartości (VA) i niedodające wartości (NVA) jest prawidłowy. A teraz podsumujmy – powiedziałem: „VA czynności stanowią ok. 20%(!)”. Zapadła niezręczna cisza…

    Proszę zwrócić uwagę, że operacje dodające wartości (VA) są zaznaczone na Rys. 2 na zielono i stanowią między 20% a 80% w zależności od Stacji.

     

    Co jest nie tak z Raymondem, czy on nie ma pojęcia o produkcji? Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Kiedy oglądasz film, łatwo wychwycić Czekanie (jedno z 8 marnotrawstw) – tu nie mamy wątpliwości. Czekanie na pewno nie jest VA. Kiedy widzisz, że operator coś robi, to często uznajesz, że to czynność VA i tu niestety intuicja może nas zawieść.

     

    Wróćmy do definicji czynności VA. Pamiętacie? VA to czynność, która zmienia formę lub funkcję produktu, została zrobiona prawidłowo za pierwszym razem oraz klient jest skłonny za to zapłacić (czyli jest w specyfikacji produktu). Wszystko inne po prostu nie jest VA.

     

    Gdy już wyjaśniłem zawiłości z operacjami VA i NVA, pokazałem wykres prezentowany na Rys. 2, dla każdej Stacji podałem listę usprawnień, która wynikała z analizy czasów poszczególnych czynności. Coś można było zrobić szybciej przez inne ułożenie materiałów, z czegoś można był zrezygnować itd. Dla każdego stanowiska oszacowałem nowy C/T, który zaprezentowałem na Rys. 3.

     

     

    Dużym zaskoczeniem była analiza Automatycznej Stacji Testowej (Stacja 7). Pokazałem jaką drogę pokonuje głowica testowa, ile czasu produkt czeka przed testowaniem itd. Raymonda, Johannesa i Thomasa nie mieli pojęcia, że to również wąskie gardło oraz że możliwości poprawy czasów są bardzo obiecujące. Cały potencjał widać przy porównaniu Rys. 2 i Rys. 3. Znaczną poprawę można osiągnąć na Stacji 1, Stacji 3 i Stacji 7. Moje analizy zostały zaakceptowane, mimo że był całkowicie niezgodne z wcześniejszymi analizami pochodzącymi z fabryki oraz intuicją moich kolegów.

    Ktoś może zapytać: „Po co tyle szczegółów na tym wykresie?”. Faktycznie analiza filmu, który trwa 120 s może zająć 30-60 min. Natomiast mając wszystkie detale mogę odpowiedzieć na następujące pytania:

    – Jaka jest kategoria czynności: VA, NVA, NNVA?

    – Czy mogę zrobić coś w krótszym czasie i dlaczego (pamiętajcie: nie chcemy szybszych ruchów i ludzi, którzy pracują z prędkościami światła, ale chcemy krótsze ruchy, np. sięgamy ręką 30 cm zamiast robić 2 kroki)?

    – Czy mogę przenieść operację na inne stanowisko?

    – Czy mogę zrezygnować z operacji?

    – Czy mogę zmienić kolejność czynności (to również może przyspieszyć operacje)?

    – Czy mogę zrobić coś łatwiej?

    – Czy mogę użyć jakieś narzędzie ułatwiające montaż?

    – Czy pracownik wie, jak wykonać czynność (porównując np. 2 filmy można zobaczyć osobę, która robi coś efektywnie i porównać z tą, która tego nie potrafi)?

    – Czy mogę inaczej ułożyć materiał (bliżej, na odpowiedniej wysokości)?

     

    Jak zakończyła się historia Line Balance w dalekim kraju? Przedstawiłem propozycję nowego Layoutu z 9-oma Stacjami oraz stanowiskiem pakowacza oraz nowy Line Balance, który jest przedstawiony na Rys. 4. Doskonale widać, że mamy rezerwę jeżeli chodzi o C/T. Pojechałem do firmy (nie daleko zakładu mojej firmy), która projektowała stanowisko testowe. Byli zaskoczeni analizą i przyznali mi rację, że mogą skrócić C/T na stanowisku zmniejszając wymiary i przeprogramowując sterownik PLC.

     

    Po 2 tygodniach moja misja zakończyła się a zmiany wymagały inwestycji, zatem nie zobaczyłem wyników swojej pracy. Po 3 miesiącach dostałem email, że zmieniono Layout wg moich wytycznych i że osiągnięto zamierzony cel 60 szt./godz. Czegóż można chcieć więcej od życia? No chyba tylko więcej takich problemów w egzotycznych krajach :-)).

     

    Ta sytuacje pokazała mi, że ludzie, którzy wiedzą bardzo dużo o produkcie i produkcji, często zmierzają do wniosków i do rozwiązania bez potrzebnej analizy. Nie można od tak sobie zrobić balansu linii. Mnie to zajęło 2 dni, ale nie był to czas stracony.

     

     

    Czego nauczyła mnie historia Line Balance w dalekim kraju? 

    – Ludzie mówią Line Balance, ale myślą zupełnie różne rzeczy. 

    – Ku naszemu zaskoczeniu możemy nie zdawać sobie sprawy ze skali marnotrawstwa w procesie. 

    – Często pomijają ważne szczegóły.

    – Ludzie przechodzą do rozwiązań bez należytej analizy.

     

    Tak się dobrze składa, że przygotowałem dla Was Line Balace Chart do pobrania.

     

     

    PS. Autorem artykułu jest Adam Cetera, który jest trenerem The Lean Six Sigma Academy Poland oraz certyfikowanym Six Sigma Master Black Belt’em z ponad 20-letnim doświadczeniem w optymalizacji procesów. Więcej informacji o naszym trenerze możecie znaleźć na jego stronie: www.leansigma.pl. Bezpośredni link do artykułu: https://leansigma.pl/?LANG=POL&Knowledge=LineBalanceSA

  • Bez kategorii

    7 marnotrawstw, a pora roku – tekst z przymrużeniem oka ;)

    Czy zmiana pogody może mieć wpływ na eliminowanie marnotrawstw? Oczywiście, że tak.

    Na poniższym przykładzie, trochę z przymrużeniem oka opiszę, jak dzięki temu że słońce zastąpiło deszcz i wichurę udaje mi się z dnia na dzień być lepszym człowiekiem dla siebie, rodziny i otoczenia. Nie będzie to zatem wpis o tym, jak eliminować marnotrawstwa w procesach, a raczej wyjście o krok dalej – jak zastosować to podejście w życiu codziennym. W oryginalnym ujęciu bowiem ciągłe doskonalenie nie ma tylko miejsca w pracy, ale tak naprawdę duch zmiany powinien być z nami cały czas.

    Jak doskonale wiemy, lub nie, 7 grzechów głównych (pan Tim Wood) w naszych procesach, to:

    Transportation – nadmierny transport

    Inventory – zapasy

    Motion – zbędny ruch

    Waiting time – oczekiwanie

    Overproduction – nadprodukcja

    Overprocessing – nadmierne przetwarzanie

    Defects – defekty, błędy, niezgodności.

    Możemy do powyższych dodać jeszcze tzw. marnotrawstwo intelektu, czyli niewykorzystania kwalifikacji, umiejętności, braku zastosowania posiadanej wiedzy lub po prostu jej nierozwijanie. Wtedy mamy 8 marnotrawstwo, które pojawiło się na początku 21go wieku, jako efekt docenienia pracownika i tego, że to ludzie tak naprawdę są największą wartością każdej organizacji.

    Jak dzięki temu, że zmieniła się pogoda, zacząłem dzień co dzień walczyć z 7 grzechami głównymi? Proszę zobaczyć.

    Transportation – dzięki temu, że na dworze jest coraz cieplej, świeci słońce i ogólnie nie padają deszcze jak również nie wieją typowe dla naszej jesieni przejmujące wiatry odstawiłem do garażu samochód i jeżdżę do pracy rowerem. Nie tylko oszczędzam paliwo, ale również spalam kalorie. Dodatkowo, gdyby zrobić diagram spaghetti okaże się, że moja trasa jest o 30% krótsza bo jadę wałami nad odrą, nie stoję w korkach i oszczędzam 5 minut. Czas nadrobiony wykorzystuję potem na to by przygotować się do pracy, ale warto.

    Inventory – myślę o zwolnieniu się mojego ‚magazynu’. Moim magazynem jest szafa, w której przechowywane grube zimowe płaszcze i kurtki zostają zastąpione lekkimi wiatrówkami, bluzami z dresu, które zajmują mniej miejsca i dzięki temu mogę wykorzystać dodatkowo tę przestrzeń. Wiosna to też czas na wystawienie na balkon roślin ciepłolubnych, które całą zimę spędziły w mieszkaniu. Tym samym uwolnimy sporo metrów kwadratowych, zrobi się bardziej przestrzennie a rośliny odżyją na słońcu. Schowam je znów jesienią, by nie zmarzły.

    Motion – w tym wypadku wyeliminowanie zbędnego ruchu jest związane z tym, że nie muszę w kółko podchodzić do okna i sprawdzać, czy pada deszcze czy nie pada, lub jaka jest temperatura – czy ujemna na tyle, żeby brać czapkę i szalik czy może już jest cieplej. Teraz wiem że po prostu jest ciepło, wychodzę na dwór bez obawy o to, że zaskoczy mnie chłód i mróz.

    Waiting time – nie ma czasu na czekanie. Gdy wiosna za oknem nie czekam na tramwaj ani autobus tylko jadę rowerem. Nie czekam w kolejce do lekarza bo nie mam kataru ani nie czekam na autostradzie w wielkim korku bo w związku z opadami śniegu i gołoledzią są utrudnienia na trasie. Gdy pogoda za oknem i słońce świeci wszystko dzieje się szybciej. Więcej w nasz życia i motywacji do działania.

    Overproduction – nadprodukcja to wytwarzanie więcej niż muszę. W okresie jesienno-zimowym wytwarzamy więcej zapasów żywieniowych (w postaci konfitur, weków, soków, itd.) które później będą przechowywane, aby móc z nich korzystać, gdy nie będzie świeżych warzyw i owoców, tak jak to jest w okresie letnim. Gdy wszystkiego jest pod dostatkiem i jest dostępne pod ręką nie magazynujemy – to takie ‚just-in-time’, czyli tyle ile trzeba na wtedy kiedy trzeba. Zmniejszenie nadprodukcji to zmniejszenie kosztów magazynowania, jak również zmniejszenie ryzyka, że coś w trakcie przechowywania nam się zepsuje. Czy komuś kiedyś zepsuł się dżem? No właśnie.

    Overprocessing – nadmierne przetwarzanie to czysty ‚gold plating’. Mogę zaliczyć do tego w moim przypadku ubieranie się na cebulkę w kilka warstw ubrań, wielokrotne sprawdzanie mojego synka czy czapka dobrze przylega i szalik się nie rozwiązał, jak również inne czynności typowo już zimowe np. odśnieżanie, przerzucanie śniegu w inne miejsca, próba hamulców samochodem czy nie jest zbyt ślisko… Zamiast tego teraz mogę wyjść na dziedziniec bez większych przygotowań bez obawy o swoje zdrowie, a synek może wychodzić na dwór w krótkim rękawku.

    Defects – co można rozpatrywać w kategorii defektu w tym przypadku? Moim zdaniem wszystko co dzieje się koło mnie i posługując się językiem technicznym „nie jest zgodne ze specyfikacją”. Bardzo odczuwałem w związku z tym ostatniej zimy we Wrocławiu defekt w postaci smogu w naszym mieście. Defekt jest rezultatem niesprawnie działającego procesu, braku kontroli i wiąże się z czynnościami naprawczymi. Ile czasu spędziliśmy obserwując jakość powietrza w naszym mieście? Ile zainwestowaliśmy w oczyszczacze powietrza? Dzięki lepszej pogodzie spada zanieczyszczenie powietrza pyłami 2,5 (nie pali się w piecach) i w końcu można odetchnąć pełną piersią.

    Intellect – ciągły, ale to ciągły rozwój. W okresie wiosenno-letnim liczba inicjatyw na świeżym powietrzu wzrasta w sposób wykładniczy. Spotkania grup zainteresowań, kina plenerowe, miejska plaża w naszym pięknym mieście Wrocławiu, podróże, które jak wiemy kształcą… W okresie zimowym rownież mamy takie możliwości, nie mniej jednak gdy słońce na dworze liczba dostępnych eventów wzrasta średnio o około 40%. Spotkania, nowe rzeczy, nowe umiejętności – to nasz rozwój…

    Tyle by było jeśli chodzi o przewagę okresu letniego nad zimowym w zakresie eliminacji marnotrawstw. Jak widać lato temu sprzyja, a prace nad ciągłym doskonaleniem możemy odnieść nie tylko do naszej pracy i firmy, ale też życia codziennego. Oczywiście z pewnym umiarem 🙂

    Jak mówi KAIZEN – szukaj doskonałości we wszystkim co robisz!

    Post napisany z przymrużeniem oka 😉 zatem wszelkie komentarze mile widziane

    Dobrego tygodnia 😊

  • Bez kategorii

    Zarządzanie projektem 6 sigma. Faza Measure krok 4. Analiza systemu pomiarowego.

    Tym razem chcielibyśmy przyjrzeć się bliżej analizie systemu pomiarowego. Często na szkoleniach, uczestnicy którzy już pracują w projektach optymalizacyjnych kwestionują potrzebę przeprowadzania tego pomiaru, jako takiego, który zabiera czas i zasoby, ale nie popycha do przodu całego projektu. Postaram się pokazać wartość tej analizy w identyfikacji błędów pomiarowych i ich wpływu na wynik całego projektu.

    Do tej pory, realizując projekt odpowiedzieliśmy sobie na pytania:

    • Co mierzyć?
    • Jak dobrać odpowiednią próbę aby wyniki były rzetelne i obarczone niewielkim błędem?

    Bez odpowiedzi zostało pytanie:

    • Jak się upewnić że pomiaru dokonujemy poprawnie, że sposób mierzenia nie wpływa na pomiar, a jeżeli nawet wpływa to w jaki sposób i jak bardzo.

    W metodyce Six Sigma, analiza MSA (Measurement System Analysis) pojawia się w fazie Measure i jest traktowana jako obowiązkowy etap przed rozpoczęciem zbierania danych. Obowiązkowość wynika z prostej zależności. W kolejnej fazie na podstawie zebranych danych będziemy podejmowali decyzje. Jeżeli dane będą zebrane niepoprawnie (będą obarczone błędem) to decyzja również może być błędna. Jeżeli założymy że:

    Wartość mierzona = Prawdziwa wartość + Błąd pomiaru

    … to błąd wynikający z pomiaru może mocno wykrzywić mierzoną wartość.  

    Celem MSA jest oszacowanie/wyliczenie każdego błędu związanego z niedokładnością naszego systemu pomiarowego, przy czym za system uznajemy zarówno narzędzia pomiarowe, procedury, szablony, sprzęt komputerowy, oprogramowanie zbierające dane, ale też warunki otocznia oraz operatorów, którzy w wielu sytuacjach mają kluczową do wykonania rolę oraz duży wpływ na wynik pomiaru i rejestrację wyników. Przyjrzyjmy się zatem kategoriom błędów z którymi trzeba się liczyć.

    • rozdzielczość (ang. Resolution): jest to najmniejsza wartość wskazania urządzenia pomiarowego, która może być zauważona i odnotowana. Np. w przypadku stopera analogowego będzie to pewnie sekunda, a dla cyfrowego może to być setna bądź tysięczna część sekundy. Co do zasady przyjmuje się że powinno się mierzyć o klasę dokładniej niż wynika to ze zakresu tolerancji. Np. jak klient wymaga od nas szybkości reakcji mierzonej w godzinach, to optymalizując, a wcześniej analizując układ pomiarowy powinniśmy zbierać dane z dokładnością do minut lub sekund. Przechodząc na poziom liczb, jeżeli miałbyś dobrać urządzenie pomiarowe do mierzenia produktu o średnicy 20mm ± 0,25mm, w pierwszej kolejności wyznacz szerokość pola tolerancji (2 * 0,25 = 0,5mm).  Następnie trzeba dobrać narzędzie, którego najmniejsza jednostka na skali byłaby min. 10x mniejsza czyli 0,05mm. Być może w takiej sytuacji można skorzystać np. z suwmiarki elektronicznej z działką elementarną 0,01.
    • stabilność (ang. Stability): jest to jego zdolność do utrzymania stałych w czasie charakterystyk pomiarowych. Stabilność można też zdefiniować jako całkowitą zmienność, otrzymywaną podczas dokonywania pomiarów danej wielkości przez dłuższy czas. Narzędziem używanym do śledzenia stabilności w czasie mogą być np. karty kontrolne (control charts)

    Im mniejsze są zatem różnice między średnimi wyników identycznych serii pomiarów, tym system pomiarowy jest bardziej stabilny.

    • liniowość (ang. Linearity): zdolność do uzyskiwania dokładnych wskazań w całym zakresie pomiarowym. Najczęściej liniowość bada się w odniesieniu do wzorca pomiarowego (płytki wzorcowe), w taki sposób aby dokonać pomiarów w różnych punktach obejmujących cały zakres pomiarowy przyrządu.

    Komplet płytek wzorcowych

    Źródło:https://pl.wikipedia.org/wiki/P%C5%82ytki_wzorcowe#/media/Plik:GaugeBlockMetricSet.jpg

    Analizując różne typy błędów dochodzimy w końcu do dwóch, z którymi najczęściej kojarzy się MSA i które mają nawet specjalne statystyczne narzędzia, które pomagają je mierzyć a następnie wyciągać wnioski.

    • powtarzalność (ang. Repeatability): zmienność wyników pomiarów uzyskanych przy mierzeniu przez jednego operatora wielokrotnie tej samej części w tych samych warunkach pomiarowych. Możemy posłużyć się następującymi przykładami:
      • Produkcja: Jedna osoba mierzy grubość wiele razy na tej samej próbce i dostaje różne wyniki.
      • Usługi: Jedna osoba weryfikuje ten sam raport (np. finansowy) wiele razy (przez pewien okres czasu) i znajduje za każdym razem inne błędy

    Przy dobrym systemie pomiarowym oczekuje się, że operator, mierzący kilka razy tę samą część, za każdym razem uzyska taki sam/zbliżony wynik. Im większe różnice w kolejnych pomiarach tym powtarzalność jest gorsza, a to oznacza, że warto się zastanowić nad kalibracją narzędzia pomiarowego, a jeżeli problem wynika z braku wiedzy operatora, warto mu tę wiedzę dostarczyć. Czasem prosta informacja zwrotna i wytłumaczenie podstawowych zasad dokonywania pomiarów, zgodnie z przyjętym standardem bywa wystarczające. Co do zasady ludzie nie lubią popełniać błędów, gdyż zazwyczaj wiąże się to z negatywną informacją zwrotną, co dla nikogo nie jest przyjemne. Wystarczy zatem pokazać jak i dlaczego, a następnie liczyć na to, że instynkt samozachowawczy nakierowany na unikanie kłopotów sprawi, że pomiary będą realizowane zgodnie z przyjętymi zasadami.  

    • odtwarzalność (ang. Reproducibility): zmienność występująca między wartościami średnimi z pomiarów dokonywanych przez różnych operatorów, podczas mierzenia tej samej części tym samym przyrządem pomiarowym. Przykłady:
      • Produkcja: Różne osoby mierzą grubość na tej samej próbce i dostają różne wyniki
      • Usługi: Różne osoby weryfikują ten sam raport (np. finansowy) i znajdują za każdym razem inne błędy

    Przy dobrym systemie pomiarowym oczekuje się, że różni operatorzy, mierzący tę samą część, za każdym razem uzyskają taki sam/zbliżony wynik. Im większe różnice pomiędzy mierzącymi, tym odtwarzalność jest gorsza. Jeżeli chodzi o łagodzenie problemu z odtwarzalnością, to w zależności od zdiagnozowanej przyczyny można zastanowić się na następującymi sprawami:

    • problem wynika z urządzenia pomiarowego – upewnij się, że wszystkie urządzania są skalibrowane
    • problemem są mierzący – przeszkól i oceń ich poziom umiejętności; w trakcie ich pracy obserwuj w celu sprawdzenia czy przestrzegają standardów
    • problem pojawia się na styku operator/urządzenie (interakcja) – postaraj się zrozumieć dlaczego operator miał problemy mierząc tylko niektóre części. Wykonaj ponownie pomiar  problematycznych części. Być może problem wynika ze źle zaprojektowanego badanie? Jeżeli tak sięgnij do metodyki i przeprojektuj sposób zbierania danych w ramach MSA

    Tak jak napisałem wcześniej, programy statystycznie mają zdefiniowane narzędzia służące do kompleksowego badania Powtarzalności i Odtwarzalności. W przypadku danych typu ciągłego jest to dwuczynnikowa analiza wariancji, która kryje się pod nazwą Gage R&R, natomiast w przypadku danych dyskretnych to współczynnik zgodności Fleiss’ kappa.

    Warto zdawać sobie sprawę z tego że praktycznie wszystkie narzędzia statystyczne dostępne na rynku potrafią wyliczyć te statystyki. Oczywiście rynek zdominował Minitab, który wyspecjalizował się w problematyce jakości i trzeba szczerze przyznać, że jest to znakomite oprogramowanie, przy czym ma jedną wadę, którą odkryje każdy, kto chce nabyć licencję😊.

    W Lean Six Sigma Academy Poland, rozważaliśmy różne narzędzia, użyteczne przy prowadzeniu szkoleń na poziomach GB i BB oraz projektów zlecanych przez różnych kontrahentów. Biorąc pod uwagę dostępność i umiejętność poruszania się na narzędziu, nic nie pobije Excela. Oczywiście „goły” excel byłby mało intuicyjny przy zaawansowanych funkcjach statycznych, dlatego też pracujemy na dodatku statystycznym Real Statistic dostępnym na stronie: https://www.real-statistics.com/, który w prosty i szybki sposób wylicza wszystkie niezbędne statystki.  W kolejnych częściach pokażę jak wykorzystać to narzędzie w pracy z projektami typu Six Sigma.

     Autor: Piotr Botkowski

  • Bez kategorii

    Czym jest ciągłe doskonalenie?

    Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Wchodzimy po raz pierwszy do firmy do której zostaliśmy zaproszeni na rozmowy dotyczące nowego kontraktu. Na recepcji otrzymujemy identyfikator w żółtym kolorze z informacją, że jesteśmy gościem oraz w jakiej firmie pracujemy. Identyfikator umieszczamy w widocznym miejscu, najlepiej na szyi, dzięki czemu przechodząc korytarzem lub poprzez pomieszczenia biurowe, gdy będziemy potrzebować pomocy, uzyskamy ją – pracownicy firmy widzą, że jesteśmy ‘z zewnątrz’.


    Wchodząc do jednego z ‘open space’ów’ zauważamy dobrze zorganizowane miejsca pracy – biurka na których panuje porządek, atrybuty pracy poukładane według pewnego schematu, brak głośnych krzyków za to konkretne rozmowy dotyczące statusu realizowanych zadań. Pracowników aktywizuje do działania i dzielenia się pomysłami kluczowe dla zespołu miejsce – Tablica Hoshin. 


    Pozorna na pierwszy rzut oka tablica zawiera informacje o celach, kluczowych zadaniach, KPI oraz rozwiązywanych problemach  – wszystko po to, aby na bieżąco śledzić status prac i mieć świadomość, w jakim stopniu mój zespół przyczynia się do realizacji strategii firmy. Jeżeli na naszej drodze napotykamy problemy, dzielimy się informacjami o nich – zapisujemy w PDCA (Plan-Do-Check-Act) zaś rozwiązania mogą przerodzić się w większe projekty, jeżeli jest taka konieczność. Innymi słowy doskonalimy.


    To co jest opisane wyżej mogłoby być przykładem dobrze poukładanej organizacji, gdzie każdy zna swoją rolę i zasady działania. Aby zrealizować wyznaczone cele należy w pierwszej kolejności je zdefiniować, a następnie – konsekwentnie, dzień po dniu wykonywać zadania przybliżające nas do mety. Ale co jeśli stanie nam na przeszkodzie poważny problem, jak system, brak zasobów lub uregulowania prawne? Wtedy NIE możemy tego ignorować, lecz naświetlić to zespołowi oraz wszystkim, którzy są nam w stanie pomóc w jego rozwiązaniu. Bo w przeciwnym razie nie osiągniemy celu.


    I takie konsekwentne działanie nazywamy ciągłym doskonaleniem. Rozwiązywanie problemów, robienie czegoś lepiej niż do tej pory: taniej, szybciej, z lepsza jakością. Jest możliwe tylko wtedy, jeśli konsekwentnie i z uporem zadajemy sobie wraz z zespołem pytanie – czy mogę to zrobić inaczej? Czy mogę to zrobić lepiej? 


    W tym momencie zapewne zdajemy sobie sprawę z tego, że ciągłe doskonalenie jest tak naprawdę częścią naszego życia – jadąc na wakacje omijam zatłoczone drogi, złe parkingi czy miejsca nie oferujące odpoczynku a wręcz przeciwnie – natłok turystów. Zatem ciągle doskonalę w tym wypadku proces odpoczynku. Nawet jeśli tak tego nie nazwaliśmy, to doskonalimy obecny stan rzeczy, zatem mamy do czynienia z ciągłym doskonaleniem. A jeżeli już jest, to warto czasem przenieść nasze doświadczenia z życia prywatnego do sfery biznesowej – rezultaty gwarantowane.

  • Bez kategorii

    Zarządzanie projektem 6 Sigma. Faza Define krok 1. Definiowanie problemu

    W pierwszej części naszej serii o metodyce DMAIC pisaliśmy, że jest ona
    podobna trochę do wizyty u lekarza, gdzie pacjent wie że coś mu dolega ale nie
    wie co, a lekarz powinien się dowiedzieć. Takim lekarzem w podejściu Six sigma
    jest Green Belt lub Black Belt, którzy biorą „na klatę” problemy firm w których
    pracują (lub którym doradzają) i uruchamiają projekty DMAIC.

    Wybór problemu jest pierwszym krokiem w fazie define i jest kluczowy dla
    powodzenia projektu. Skąd wiemy, czy jakiś problem nadaje się do rozwiązania za
    pomocą DMAIC? Wyróżników jest kilka i omówimy w tym artykule każdy z
    nich. Warto zacząć od tego, czy problem który chcemy rozwiązać jest
    problemem biznesowym. Co to oznacza? Ano oznacza to tyle, że problem musi być
    istotny dla firmy i rodzaju działalności jaki ta firma prowadzi. Istotność
    biznesowa problemu jest kluczowa w podejściu Six Sigma, ponieważ Six Sigma to
    program rozwoju biznesu, a zatem nie podejmuje się działań, które biznesu nie
    wspierają. Jak możemy dowiedzieć się zatem, czy problem jest adekwatny? Na
    przykład sprawdzamy czy problem którego chcemy się podjąć odnosi się
    bezpośrednio do KPIs naszej organizacji.Jeżeli firma posiada system zarządzania
    który wykorzystuje chociażby Strategiczną Kartę
    Wyników
     to w bezpośredni sposób będzie to wynikało z przyjętych w Karcie
    Wyników wskaźników.

    Jeżeli Karta Wyników „tłumaczy” strategię na mierzalne wskaźniki i cele, a
    firma realizuje konkretną strategię, to nie będzie raczej możliwe, by KPIs nie
    odzwierciedlały potrzeb biznesowych danej organizacji. Idealnym rozwiązaniem
    dla firmy w która chce prowadzić efektywny program 6 sigma byłoby wybieranie
    projektów które wpadają do koszyka potencjalnych inicjatyw, które są oceniane
    przez komitet oceniający i zostają zakwalifikowane jako „odpowiednie” do
    realizacji. Następnie takie projekty zostają przypisane do realizacji GB, BB
    lub MBB, a rozliczanie efektów następuje poprzez cykliczne raportowanie
    rezultatów do Six Sigma Championa, który jest ambasadorem programu Six Sigma w
    firmie. Jak można się domyślić, znacznie łatwiej działa się GB i BB w sytuacji,
    w której w organizacji funkcjonuje program Six Sigma i nie mamy do czynienia z
    sytuacją, że przypadkowo pojawiające się projekty są realizowane za pomocą
    DMAIC. To z czym powinniśmy mieć do czynienia to zaplanowany i systematyczny
    proces identyfikacji, oceny i przypisywania konkretnych projektów, których
    celem jest rozwój biznesu jak i organizacji.

    Drugim warunkiem jest to, żeby projekt był wspierany poprzez to samo najwyższe
    kierownictwo, o którym pisaliśmy powyżej. Co to znaczy wspierany? Ano znaczy to
    tyle, że nie wystarczy zgoda na realizację, poklepanie po ramieniu i życzenia
    „wszystkiego najlepszego czy powodzenia”. Projekt jest identyfikowany
    przez kierownictwo jako kluczowy dla biznesu, tym samym angażuje to
    kierownictwo, co oznacza realne wsparcie i pomoc w krytycznych dla projektu
    chwilach, takich jak: braki zasobowe, przejściowe trudności, nagłe pożary, inne
    priorytety, itd. Innymi słowy kierownictwo zdaje sobie sprawę z tego, że
    wstrzymanie projektu jest związane z nieodwołalnymi stratami dla biznesu (no bo
    projekt jest przecież biznesowy). Tak jak pisaliśmy w części pierwszej
    naszej serii, zaangażowanie wyższego kierownictwa jest kluczowe tak dla całego
    programu Six Sigma jak i poszczególnych projektów.

    Trzecim warunkiem wyboru dobrego problemu jest to, że musi on być mierzalny. Oznacza to
    nie mniej ni więcej tylko tyle, że jesteśmy w stanie sformułować opinię:
    „jesteśmy tutaj, a chcielibyśmy być tam”, gdzie „tutaj” i „tam” są wyrażone
    poprzez konkretne dane. Takie zdanie wskazuje jasno, że dysponujemy
    informacjami które pokazują, że obecny performance, poziom zadowolenia
    klienta, poziom braków, itd. nie jest dla nas na akceptowalnym poziomie. Ta
    różnica między stanem obecnym a pożądanym to jest właśnie nasz problem, który
    chcemy rozwiązać i wykorzystać do tego DMAIC. Mierzalność problemu wymusza
    odwołanie się do danych, co oznacza, że jeżeli w naszej firmie procesy nie są
    opomiarowane/mierzone, będziemy musieli poświęcić trochę czasu na zebranie
    danych (w niektórych firmach nazywa się to fazą pre-Define). Pocieszę Was –
    podobnie będzie w fazie Measure, tyle że tego czasu będziemy tam potrzebować
    znacznie więcej… Ale wróćmy do definicji problemu. Z drugie strony zdarza się,
    że firma posiada doskonale opisany procesy które są „zmierzone” i dane znajdują
    się w systemach informatycznych – wtedy wystarczy zebrać te dane i wykazać
    powagę problemu. Jednym z podstawowych narzędzi które nam w tym pomaga może być
    analiza Pareto.

    Po czwarte dobry problem jest ograniczony jeśli chodzi o zakres oraz czas
    przeznaczony na projekt, który ma go rozwiązać. Mamy zatem do czynienia z
    problemem który jest przypisany do konkretnego procesu lub podprocesu, linii
    montażowej czy działu. Jest to zatem nie problem określony bardzo ogólnie tylko
    szczegółowo. Aby projekt udało się zrealizować w rozsądnym czasie (zakłada się
    że powinno to być maks. 6 miesięcy) musi być dookreślony i zawężony. Przede
    wszystkim zaś musimy mieć pewność, że to co definiujemy/opisujemy to problem, a
    nie symptom. Jaka jest różnica między jednym a drugim? Wróćmy do przykładu z
    lekarzem. Idę do lekarza mówiąc że mam problem bo bolą mnie plecy. Lekarz na to
    odpowie, że problemem nie jest ból pleców, tylko że za długo przesiaduję w
    fotelu w ciągu dnia. Żeby to zmienić, trzeba się ruszyć z fotela lub zmienić
    fotel na bardziej ergonomiczny (to najprawdopodobniej pomoże tylko na krótką
    metę). Ból pleców to zatem symptom. Podobnie w naszych firmach. Problemem nie
    jest koszt, braki, niezadowolenie klienta – to są wszystko symptomy. Problemem
    będzie natomiast: znaczny odpad produkcyjny spowodowany rysami na powierzchni
    produktu (koszt), niestabilny proces produkcyjny na maszynie nr 5 (braki) czy
    zbyt długi proces rekrutacji (zadowolenie klienta). Powyższe sformułowania:
    znaczny, niestabilny oraz zbyt długi muszą koniecznie zostać doprecyzowane,
    wyrażone za pomocą liczb/danych, by spełnić wymóg mierzalności. Jak przejść od
    poziomu symptomu do poziomu problemu? Jednym z narzędzi które możemy do tego wykorzystać
    jest metoda 5 Why, zwana metodą 5 razy „dlaczego?” lub będąc bardziej
    precyzyjnym 5 razy „z jakiego powodu?”.

    Po piąte (last but not least), przyczyna i rozwiązanie naszego problemu
    nie są znane. To warunek konieczny by projekt DMAIC mógł być uruchomiony,
    w przeciwnym razie – jeżeli znamy problem i wiemy co mamy zrobić, zastosowanie
    naszego podejścia mija się z celem. Szkoda czasu, pieniędzy, zasobów i energii.
    Jeżeli wiem co mam zrobić kieruję się w kierunku popularnych metodyk
    zarządzania projektami (tradycyjnymi, agile, itp.), które właśnie do tego
    służą.

    Powyższe wymagania w liczbie pięciu umożliwiają nam GB i BB  na
    odpowiednie sformułowanie problemu, zaangażowanie kierownictwa i uruchomienie
    działań projektowych z pewnością, że nie zostaną za chwilę wstrzymane, bo
    problem który chcemy rozwiązań nie będzie miał wpływu na biznes. Gdzie to
    wszystko (problem, cel projektu, zakres, daty) o czym teraz mówimy opisać?
    Służy do tego Project Charter (karta projektu), która pełni w projekcie Six
    Sigma rolę kontraktu między liderem projektu DMAIC a sponsorem i championem.

    O karcie projektu będzie w
    podsumowaniu fazy define, która kończy się kick-offem projektu często
    połączonym z podpisaniem właśnie project charter’a. Natomiast zanim do
    tego dojdzie musimy dobrze ustalić zakres procesu, który będziemy analizować
    oraz wymagania klienta. W następnej publikacji napiszemy jak określić zakres
    procesu, którym chcemy się zająć w naszym projekcie usprawnienowym. Już teraz
    zapraszam! 

  • Bez kategorii

    Szkolenie z MS Project oferta

    Szczegóły dotyczące szkolenia


    Formuła: szkolenie zamknięte dla firm

    Sposób prowadzenia: online (MS Teams lub ZOOM)

    Liczba uczestników: maks. 15 osób

    Czas trwania: 16 godzin (2 dni)

    Cena: ustalana indywidualnie (skontaktuj się)

    Zakres szkolenia

    Moduł

    Zagadnienia

    Poruszanie się po MS Project

    Interfejs użytkownika

    Widoki

    Tworzenie nowego projektu

    Tworzenie projektu na podstawie szablonu

    Tworzenie projektu od podstaw

    Definiowanie kalendarzy

    Zarządzanie zakresem – praca z zadaniami

    Budowanie WBS

    Planowanie Automatyczne i Ręczne

    Zadania sumaryczne

    Kamienie milowe

    Zadania zwykłe

    Łączenie zadań

    Wyprzedzenie lub zwłoka

    Typy ograniczeń

    Zadania cykliczne

    Kody struktury podziału pracy (SPP/WBS)

    Zarządzanie zasobami

    Informacje ogólne

    Wprowadzanie zasobów typu Praca, Materiał i Koszt

    Wprowadzanie zasobów budżetowych

    Dostępność zasobów w czasie

    Przydzielanie zasobów do zadań

    Pracochłonność i koszt zadań

    Typy zadań

    Przydzielanie zasobów typu praca, koszt, materiał

    Przydzielanie zasobów budżetowych

    Optymalizacja projektu

    Ścieżka krytyczna i analiza dostępnego czasu

    Identyfikacja przeciążonych zasobów

    Rozwiązywanie konfliktów przydziału zasobów

    Bilansowanie zasobów

    Informacje o realizacji projektu

    Plan Bazowy

    Przeniesienie daty rozpoczęcia całego projektu lub pojedynczego zadania

    Wprowadzanie danych rzeczywistych

    Analiza realizacji projektu

    Sprawdzanie stanu projektu przy użyciu bieżącego harmonogramu

    Sprawdzanie stanu za pomocą raportów

    Analiza odchyleń

    Wartość wypracowana (Earned Value)

    Zaliczenie

    Zadanie podsumowujące

  • Bez kategorii

    LEAN – potencjał umiejętności (wywiad dla Production Manager)

    Już Arystoteles odkrył, że jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy, a doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem. Istotą procesów Lean jest ich nieustanne doskonalenie. Na tym właśnie polega kultura Lean Management. Jakością realizowanych usług wyrażamy szacunek dla klienta, który nam je powierzył.

    Production Manager: Jak przekonuje Pan sceptyków, obawiających się wprowadzania zmian w swoim środowisku zawodowym?

    Dr Wojciech Josek: Dostrzegając blokadę przed wprowadzeniem zmian, zadaję sobie przede wszystkim pytanie, z czego ona wynika. Czy jej źródło tkwi np. w obawie przed zerwaniem z dającą poczucie bezpieczeństwa rutyną zawodową, czy w niepokoju związanym z koniecznością nauki czegoś nowego. Jeśli widzę, że ktoś opiera się zmianie i wielokrotne próby wskazania zalet nowego sposobu działania są nieskuteczne, staram się skierować energię na inne pole i rozpocząć współpracę z osobami na tę zmianę otwartymi. Na podstawie mojego doświadczenia mogę stwierdzić, że zmianę w organizacji najlepiej wprowadzać pozyskując koalicjantów – jest to metoda zdobywania organizacji „przyczółkami”. Kiedy praca „koalicjantów” staje się bardziej wydajna, lżejsza, pozostali pracownicy dostrzegają, że w ich pracy coś jest nie tak; prędzej czy później dochodzą do wniosku, że trzeba to i owo ulepszyć. Wtedy można podejmować kolejne kroki służące wprowadzaniu zmiany. To wszystko wymaga oczywiście czasu, ale musimy mieć świadomość, że cierpliwość, zdecydowanie i konsekwencja są tutaj kluczowe. Wiele firm nie przeszło na lepszą stronę zarządzania, tylko dlatego że w kluczowym momencie zabrakło dyscypliny. Usprawniając proces, zespół sam powinien dzielić się pracą i rozliczać z tego co robi. Przełożeni muszą postawiać na samodzielność i inicjatywę podwładnych. Odpowiedzialność za realizację wyznaczonego celu powinna być wspólna. Reasumując: należy dowieść, że zmiany, które zostaną wprowadzone są dobre, a pracownicy poczują że zmieni to ich pracę. Istotą problemu jest umiejętne dotarcie z odpowiednim komunikatem do pracowników. Tylko człowiek pozbawiony zdrowego rozsądku mówi: „nie chcę się zmieniać pomimo, że jest to dla mnie dobre”. Jeśli natomiast komunikat jest nieumiejętnie sformułowany, zmiany procesowe mogą zostać przyjęte nieufnie, a co za tym idzie, trudniej będzie je wprowadzić.

    PM: Obecnie bardzo modnym tematem jest robotyzacja. Czy robotyzacja wspiera Lean?

    Dr Wojciech Josek: Jeżeli rozumiemy jako Lean filozofię ciągłego doskonalenia, to jak najbardziej tak. Natomiast w robotyzacji istotne jest rozłożenie akcentów. Nie powinno się robotyzować procesu pracy przed jego optymalizacją. Dlaczego? Nie ma sensu, aby robot wykonywał pracę uznaną przez klienta za marnotrawstwo. Robotyzacja może stanowić element usprawnienia procesu pracy, który został już zoptymalizowany zgodnie z metodą Lean Management. Rozróżniłbym trzy etapy takiej ewolucji: wdrożenie procesowości, usprawnianie procesów i na końcu robotyzacja. Robotyzację często „reklamuje” się w stylu: „robotyzacja pozwoli zaoszczędzić tyle i tyle etatów”. Tego rodzaju komunikat może wywoływać poczucie zagrożenia, że ludzie zostaną zastąpieni maszynami. A przecież wykonują one obecnie jedynie czynności powtarzalne, monotonne i nudne dla pracownika. Do kierowania pracą robotów i do wykonania jej analizy konieczny jest człowiek.

    PM: Jak według Pana przebiega umiejętne budowanie procesowości?

    Dr Wojciech Josek: Procesowość musi być budowana na dwóch głównych poziomach: na poziomie zrozumienia samej idei, tego co może mi (pracownikowi) dać Lean oraz na poziomie zarządu, kierowników wyższego i niższego szczebla, menedżerów i liderów. Muszą oni przekonać pracowników, że wszystkie przeprowadzane zmiany są niezbędne i potrzebne, że ich przełożeni również pracują zgodnie z regułami oraz zasadami Lean. Jeżeli bowiem przełożeni oczekują od podwładnych, aby np. mieli na swoich biurkach 5S, muszą być dla nich wzorem w przestrzeganiu zasady, której wymagają. Nie można efektywnie zbudować zmiany procesowej, jeśli nie będzie ona przebiegała równolegle, tzn. odgórnie i oddolnie; powinna też zostać połączona z przekazem, iż jest to obecnie jedyna ścieżka rozwoju organizacji. Podwładni w każdym momencie mogą liczyć na wsparcie swoich przełożonych i muszą wiedzieć, że mogą na nich liczyć. Należy stworzyć możliwości swobodnego dzielenia się opiniami i obawami. Przełożeni z kolei powinni być precyzyjnie informowani, jakiego rodzaju wsparcie jest w danym momencie potrzebne, ponieważ każda osoba w strukturze organizacji i w ich zespołach ma przypisane określone zadania zawodowe, z których stara się wywiązać. W Impel Business Solutions bardzo mocny nacisk kładzie się na kwalifikacje – ponieważ to ludzie są kluczowym elementem zmiany i przewagi konkurencyjnej firmy. Ważne, aby pracownicy mieli przekonanie, że przekazywana im informacja o ścieżce kariery nie jest jedynie papierową deklaracją – budowanie takiej wiarygodności jest zawsze zadaniem kadry kierowniczej. Jak wspomniałem, pracownik powinien przede wszystkim zrozumieć po co wprowadzamy zmianę. Nazywam to takim „KLIK” w umyśle, czyli momentem, w którym po otrzymaniu niezbędnych informacji, to co było niezrozumiałe, nagle staje się oczywiste. Pracownikom należy stworzyć większe możliwości skupienia się na istocie swojej pracy bez konieczności „gaszenia pożarów” wynikającej z niedoskonałości związanych z jej dotychczasową organizacją. Moim guru w zakresie wprowadzania takich zmian jest John Kotter, który twierdzi, że najpierw trzeba wzbudzić potrzebę pilności, aby konieczność zmiany była w organizacji odczuwalna. Metoda Lean Management wywodzi się z produkcji, ale z punktu widzenia jej istoty nie ma dużej różnicy pomiędzy firmą produkcyjną i usługową. Istota Lean tkwi bowiem w eliminowaniu marnotrawstw i skupieniu się na wartości dodanej klientowi. W obu przypadkach realizowane są pewne procesy i w obu przypadkach fundamentalne znaczenie ma świadomość pracowników dotycząca miejsca w organizacji oraz miejsca w procesach. Jeśli posiadają w tych kwestiach pełną merytoryczną jasność, dużo łatwiej motywować ich poczucie odpowiedzialności za wykonywanie określonych zadań zawodowych. Wyobraźmy sobie firmę, która świadczy usługi kadrowe, HR-owe, księgowe, administracyjne dla około stu różnych spółek – trudno sobie wyobrazić efektywne zarządzanie tyloma usługami bez procesów. Wdrożona procesowość przynosi bardzo konkretne rezultaty – praca jest szybsza, bardziej ustandaryzowana dzięki temu że to właśnie pracownicy biorą udział np. w opisywaniu procesów i tworzeniu instrukcji stanowiskowych.

    PM: Lean Management uważne jest za skuteczne lekarstwo na problemy zawodowe różnych organizacji. A jeśli w jednej z takich organizacji ktoś powiedziałby, że Lean nie jest mu potrzebny, ponieważ bardzo dobrze realizuje swoje cele zawodowe bez narzędzi, które Pan proponuje?

    Dr Wojciech Josek: Nigdy nie wykluczam, że mogę poznać lepszy system pracy od proponowanego przeze mnie. Wtedy zaproponuję, aby na podstawie takiego – lepszego systemu opracowany został standard pracy w danej organizacji. Oczywiście jeśli zalety efektywności zaproponowanej mi metody będą obiektywnie weryfikowalne i nie będą fałszywą, nie mającą pokrycia w rzeczywistości, projekcją czyjegoś umysłu. Dla mnie dowodem na nieprawidłowe funkcjonowanie organizacji jest brak zadawalających rezultatów pracy jej zespołu plus niechęć do przyjęcia pomocy w postaci zmian wynikających z podejścia leanowego do metod wykonywania czynności zawodowych. Brak dostosowania do tych reguł może tylko pogłębiać niespójność działań. Warto pamiętać, że nawet pojedynczy pracownik działający niezgodnie ze strategią rozwoju całej organizacji jest jak wioślarz na dużej łodzi, który jako jedyny wiosłuje w przeciwnym niż wszystkie pozostałe osoby kierunku. To spowalnia, wprowadza niepotrzebne zamieszanie, bałagan, generuje problemy co w efekcie przekłada się na niezadowolenie klienta.

    PM: Ważne jest nie tylko samo wdrożenie procesów Lean w organizacji, fundamentalną kwestią jest ich utrzymanie i ciągły rozwój.

    Dr Wojciech Josek: Już Arystoteles odkrył, że jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy, a doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem. Istotą procesów Lean jest ich nieustanne doskonalenie. Na tym właśnie polega kultura Lean Management. Jakością realizowanych usług wyrażamy szacunek dla klienta, który nam je powierzył. Zakorzenienie kultury Lean w organizacji wymaga od każdego z pracowników myślenia kategorią: dlaczego mam wydać pieniądze, skoro nie muszę tego robić. Drobnych usprawnień nie należy lekceważyć, bo to w nich tkwi istota doskonałości procesu – a doskonałość nie jest drobiazgiem bez znaczenia. Wytyczane cele powinny być jak magnez, powodować przyciąganie pożądanych dla ich osiągnięcia działań oraz środków. Obudzenie motywacji to jedynie początek; rozwijanie nawyku pozwala w niej wytrwać. Cele osiąga się efektywną pracą, a nie stanem zawodowej stagnacji. Lean Management to filozofia uniwersalna. Każdy człowiek jest przecież wciąż poddawany procesowi zmian we wszystkich sferach życia. Można nawet powiedzieć, że jedyną stałą wartością jest zmiana. Paradoks, prawda? Ale trzeba się do tego przystosować, nauczyć się radzić sobie ze zmianami. To jest sztuka dobrego i udanego życia – nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. Dlatego jestem w stanie zrozumieć zwykłą ludzką obawę przed każdą istotną zmianą, przed nieznanym. Należy jednak zawsze pamiętać, że podejmując nowe wyzwania, często odkrywamy w sobie potencjał umiejętności, którego wcześniej nie przeczuwaliśmy. Niech podsumowaniem naszego wywiadu będą słowa osoby, którą podziwiam za wkład w rozwój naukowego zarządzania, mianowicie W.E. Deminga: „Nie ma przymusu zmiany. Przetrwanie nie jest obowiązkowe”.